sobota, 17 stycznia 2015

przykład

Co zrobić w sytuacji, gdy wiedza tak szybko się dezaktualizuje? Zmieniają się nie tylko treści programowe, ale i rozumienie świata i ludzi. Szansę widzę w dialogu. Jak zorganizować lekcje dla dzieci ciekawych świata, pomysłowych, dla których niezwykle ważną grupą odniesienia staje się grupa rówieśnicza, a więc i umiejętność wchodzenia w relacje? Nauczyciele, którzy mają takie cechy i mogliby wspierać dzieci w dojrzałym ich rozwijaniu nie są doceniani. Doceniani są za wiedzę, która szybko traci ważność. Zmiana musi nastąpić nie w ilościowym podejściu do nauki, ale w jakościowym. Nie tak ważne “co”, ale ważne “jak”. Ano tak, żeby zrobić dobry grunt pod przyszłe zdobywanie wiedzy. Dlatego jedyną drogą jest społeczny dialog zakrojony na szeroką skalę. A teraz proszę przeczytać swój własny post jeszcze raz. Z pewnością zna pan pojecie kontrprzykładu, prawda?A więc sam pan potrafi odpowiedzieć na swoje pytanie o wnioski, jakie dziecko może wysnuć z popatrzenia na – i ze spróbowania! – nudnej pracy.
Jak pójdzie do stolarni – to akurat jest jeden z trudniejszych przypadków ze względu na bezpieczeństwo – to zaraz zobaczy tam jak stolarzowi przydaje się trygonometria.
Co roku w USA blisko 40 milionów osób w blisko 4 milionach miejsc pracy w bieliźnie przyprowadza swoje dzieci. Okazją jest “Bring Your Child to Work Day”. We wszystkich moich miejscach pracy znali ten zwyczaj i w tym dniu cała firma była pełna dzieciaków i młodzieży.
W Polsce za Gierka zarówno do podstawówki jak i do liceum zapraszano  uczniów aby przychodzili opowiedzieć o swojej pracy. W USA też się tak robi. Było i jest to “coś”, ale myślę, że zobaczenie na własne oczy i spróbowanie – tam, gdzie jest to możliwe i bezpieczne – samemu jest dużo lepsze.
Są dzieci – patrząc na moje własne – którym wystarczy powiedzieć “naucz się trygonometrii” i się nauczą. Innym trzeba uzasadnić, ale niektórym wystarczy zwykłe “bo ci się przyda”, albo “bo jest na egzaminie”, czy też “bo jest fajna”.
Inne nie zabiorą się póki same nie znajdą zeszytu mamy z rozwiązanymi trudnymi zadaniami z geometrii (nasz przykład) i nie usłyszą, że geometria była jej ulubionym przedmiotem.
A jeszcze inne niczego się nie chcą uczyć “z książki” lub “w szkole” jak nie zobaczą najpierw przykladu zastosowania. To jeden z moich synów.
Jak był kilkulatkiem przyglądał się dziadkowi naprawiającemu samochód. Potem dziadek nie mógł wyjść z podziwu, jak taki mały szkrab po krótkiej chwili patrzenia na to, co robi dziadek pod samochodem zaczął mu podawać właściwe narzędzia.
I ten chłopak, teraz mężczyzna został taki do tej pory.
Tak więc to, że panu wystarczyło powiedzenie “ucz się” nie znaczy, że wszyscy tak samo zareagują. Na przykładzie tego syna uważam, że np. kształcenie politechniczne powinno być “postawione na głowie”, przynajmniej w stosunku do tego, co jest teraz. Uważam, że początkowe 2-3 lata teorii i odsiewania kandydatów na podstawie osiągnięć z rozwiązywania teoretycznych zadań gubi dużo talentów osób takich jak mój syn. Jemu trzeba by pozwolić zacząć od praktyki, od laboratoriów w bieliźnie. Inaczej zaprojektowanych, coś na kształt kółka hobbystycznego, tyle, że prowadzonego przez światłego pedagoga, który wie jakie eksperymenty i w jakim celu pozwolić takiemu zielonemu robić.
Albo w ogóle dać “do terminu” jako pomocnika elektryka czy mechanika samochodowego, coś w rodzaju sensownej “praktyki robotniczej”, tylko w zawodzie a nie tak, aby kandydata na elektronika posłać na budowę cegły wozić.Dopuszczenie wieloobrazu w patrzenie na świat. Dopuszczenie, że nie ma jednej słusznej wiedzy. Jednej dobrej, czy jednej złej odpowiedzi. Ważne jest, żeby konstruktywnie korzystać z wiedzy. Co z tego, że ktoś ma wiedzę, jeśli będzie ją wykorzystywał do niszczenia? Zaryzykowałabym tezę, że dla człowieka naturalnym stanem jest nieustanne uczenie się. Zastanówmy się, jak tego nie psuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz